Friday, 29 Mar 2024

1001 pomysłów na „koniec świata”

Niby Majowie się pomylili i nic nie będzie, no może poza wyprzedażą pewnego japońskiego modelu samochodu, ale… przezorny zawsze ubezpieczony.
Może więc na wszelki wypadek pojednać się z antyprzyjaciółmi… Ryzykowne, bo a nuż koniec świata nie nadejdzie. Wtedy będzie się trzeba z tymi skutkami pojednania męczyć. Albo jeszcze gorzej, koniec świata  przyjdzie, ale przeżyjemy go wraz ze świeżo pojednanymi. Wtedy niezręcznie będzie nam w razie potrzeby ukatrupić ich i zjeść. Może lepiej dać sobie spokój i zabunkrować się w wąskim gronie, że niby tylko tak dla jaj, po prostu niekonwencjonalna impreza dla rodziny i przyjaciół. Taka z pląsami do To już jest koniec Elektrycznych Gitar, z nietypowym noclegiem i sporym zapasem wałówki. Może jeszcze jakaś broń ogólnodostępna typu tasaczek, rożen, tłuczek do mięsa itepe. No chyba że ktoś ma broń bardziej prawdziwą, ja na szczęście nie mam. Jeśli jednak koniec świata nie okaże się trzecią wojną światową, zabunkrowanie na niewiele się przyda.
No właśnie, a jaką formę właściwie przybierze koniec świata? Potopu? Jako że pływam nieźle bałabym się go najbardziej, bo dłużej bym się męczyła. A może po prostu po biblijnemu umarli wstaną z grobów? Są owszem tacy, których za żadne skarby nie chciałoby się spotkać, jednak generalnie perspektywa tego typu spotkania chyba bardzo by większość ucieszyła. Tylko co z tymi, którzy zostali spaleni – czy się wtedy złożą z powrotem? A taki podzielony prochowo na trzy części Kurt Cobain jak sobie poradzi?
No i co dalej? Sąd Ostateczny. Może na wszelki wypadek warto byłoby się zaopatrzyć w zalaminowaną listę dobrych uczynków i jakieś referencje. Legitymację honorowego krwiodawcy? Zaświadczenie o niekaralności albo niepoczytalności? Karteczkę od spowiedzi? (swoją drogą, czy konfesjonały przeżyją oblężenie?). A co po Sądzie? Jak wiadomo piekło typu ognistego jest przeżytkiem… Myślę, że Piekło, Niebo i Czyściec są jednym i tym samym, mianowicie knajpą. Tylko że w tym pierwszym jesteś sam z poczuciem sukinkoctwa, w drugim jesteś z tymi, z którymi chciałbyś być z poczuciem, że jednak jesteś w porządku, a w trzecim ciągle na kogoś czekasz i masz nadzieję, że w końcu przyjdzie. A, jeszcze ukłon w stronę Boscha, piekło muzykantów. Dwustronne takie. Jeśli jesteś muzykiem typu idol, musisz słuchać niemiłosiernie nieudolnych wersji swoich własnych utworów. Tak 24 ha, bez znieczulenia. Jeśli jesteś tylko początkującym muzycznym aspirancikiem, to wszystkie twoje covery będą wychodziły nieudolnie i jeszcze będziesz patrzeć, jak się twojemu idolowi z akustycznych męczarni uszy zwijają (brr, jeszcze mi się przyśni).
Zdaje się, że to był to Św. Augustyn, stuprocentowej pewności nie mam, w każdym razie zapytany przy szachach, co by zrobił, gdyby zaraz miał być koniec świata odparł, że dalej grałby w szachy. Bardzo mi się to spodobało, tyle że nie umiem grać w szachy, a i do świętości daleko… Może więc po prostu zagram w karty. Najlepiej w bunkrze. Tak na wszelki wypadek.

Dodaj komentarz